DIAMENT ZA ŻYCIE DYPLOMATY
Teheran, koniec stycznia 1829 roku. Od kilku miesięcy kierownictwo poselstwa rosyjskiego przy „pawim” tronie spoczywa w rękach Aleksandra Gribojedowa, znakomitego dramaturga, autora słynnej komedii „Mądremu biada”. Już przed laty był członkiem tutejszej misji dyplomatycznej, teraz, jako jej szef, pragnie kontynuować swe dzieło zbliżenia obu narodów. Nie odpowiada to jednak Anglikom, usiłującym za wszelką cenę nie dopuścić do nawiązania przyjaznych stosunków między Persją a Rosją. Snują więc intrygę za intrygą, w czym pomaga im antyrosyjsko nastawiona część dworu.
Knowania te przybrały dramatyczny obrót 30 stycznia. Sfanatyzowany tłum wtargnął do budynku poselstwa rosyjskiego. Dyplomaci bronili się ze wszystkich sił, ale byli za słabi, by móc skutecznie przeciwstawić się napastnikom. Zginęli prawie wszyscy, także sam ambasador — Aleksander S. Gribojedow.
W Rosji wiadomość o śmierci dyplomaty wywołała wielkie oburzenie. Carskie koła dyplomatyczne zażądały surowego ukarania Persji, a nawet wypowiedzenia jej wojny. Ale przecież trwały akurat działania przeciwko Turcji. W takiej sytuacji otwarcie nowego frontu byłoby lekkomyślnością. Ograniczono się więc do noty żądającej wyciągnięcia konsekwencji wobec winnych.
Na dworze szacha także zdawano sobie sprawę z powagi chwili. Postanowiono uśmierzyć gniew białego cara szczególnie cennym podarunkiem. Wkrótce w daleką drogę do Petersburga wyruszył sam syn szacha, książę Chozrew-Mirza, wioząc dar, który miał zmazać winę narodu perskiego. Był on niewielki, mieścił się w małej szkatułce, ważył zaledwie… 17,74 grama.
Stolica Rosji przyjęła delegację z wielkimi honorami, car Mikołaj I zaś z łaskawością przyjął prezent i wprost nie mógł się nim nacieszyć. Był to bowiem słynny diament „Szach”, jeden z najcenniejszych klejnotów perskiego władcy…
Uznano, że rachunek został wyrównany, a mający trzy centymetry długości i centymetr szerokości żółtawy kamień jest wystarczającym ekwiwalentem za krew rosyjskiego ambasadora i pozwala puścić w niepamięć dyshonor, jaki spotkał rosyjskie przedstawicielstwo dyplomatyczne w Teheranie.
Diament za życie? Tak. Tym razem transakcji dokonano w jedwabnych rękawiczkach. W innych wypadkach nie starano się nawet zachować pozorów. Nierzadko lała się krew, gdy cenne kamienie szlachetne przechodziły z rąk do rąk, a już co najmniej za zmianą właściciela kryły się rabunek, przekupstwo czy oszustwo. Nie raz i nie dwa władca opanowany żądzą zdobycia cudzych „świecidełek” podrywał cały naród do wojny, czasem nawet bratobójczej. Mógłby opowiedzieć o tym i wspomniany już „Szach”, i niektóre inne słynne diamenty, których historię poznamy w następnych rozdziałach.
Dlaczego jednak kamienie szlachetne wyzwalały — a czasem jeszcze wyzwalają — tyle namiętności, dlaczego nie szczędzono trudów, pieniędzy, cudzej i własnej krwi, by nimi zawładnąć? Spróbujmy odpowiedzieć na to pytanie w naszej krótkiej opowieści o szlachetnych kamieniach.